Najtrudniej chyba wyrzucić starą przytulankę...
Oj, mamy w domku taki żelazny składzik.
Ukochane maskotki moich dwóch synów.
Mają trochę lat, zwłaszcza, że te najstarsze są już pełnoletnie:o)
Ale tak już zostanie, kojarzą mi się z dzieciństwem moich dzieci...
Ale nie o nich miałam napisać, a o takich świeżo kupionych, gdzieś na pchlim targu,
albo w secondhandzie. Takich, co zawadzały gdzieś w domu, niepotrzebnych.
Czasem właśnie takie kupuję.
Zwłaszcza misie...:o)
Mają coś w sobie, więc nie mogę się oprzeć... a w składziku przybywa ;)
Oto dwa misie, oczywiście podrasowane, z przeszłością sobie tylko znaną: